Sobota 22.08.2015 r. godz. 17.00
Radomniak Radomno - GKS Gietrzwałd - Unieszewo 2 - 0 (0-0)
P. Szelągowski - S. Świder (Domański), Serafin, Stadnicki, Szatanek - Herman, Januszkiewicz (Rudziński), Wasiak (Dominikowski), G. Metera, S. Buśko (Przyczyna) - Golks
1 - 0 Radomniak (90"+3")
2 - 0 Radomniak (90"+6")
Po 4 kolejce spotkań w GKS nadal zero po stronie zysków, zarówno w punktach jaki w bramkach. Mecz w Radomnie różnił się jednak zasadniczo od trzech poprzednich. Zagraliśmy bez 4 podstawowych zawodników (Luna, Zizou, Drzewko, Kufel), ich zmiennicy zagrali bardzo dobry mecz i w zgodnej opinii miejscowych kibiców i trenera gospodarzy Sławomira Mówińskiego powinniśmy ten mecz wygrać lub co najmniej zremisować. I w tym momencie pojawia się jedyna cecha wspólna z poprzednimi meczami tj. brak skuteczności. Gra w pierwszej części meczu była prowadzona w szybkim tempie, a przy piłce częściej utrzymywała się drużyna Radomniaka, jednak całe zagrożenie jakie z tego wynikło w I połowie to 2 strzały pewnie złapane przez Szeląga. My natomiast graliśmy wzorowo w obronie, która kierowana w tym meczu przez Czarka Serafina grała bezbłędnie. Jeżeli w I połowie strzelilibyśmy to co było do strzelenią byłoby po meczu. Najpierw strzał w słupek Grześka Metery, następnie w poprzeczkę Janek Januszkiewicz. nieuznany gol Szymka Hermana i w końcu obrońca gości wybija piłkę głową z linii bramkowej po strzale Grześka. Chyba wystarczy. W drugiej części meczu widać było ewidentnie, że naszym zwodnikom, którzy walczyli z dużym zaangażowaniem zaczyna brakować sił. Nasza obrona w dalszym ciągu grała bardzo dobrze i jedynym zagrożeniem ze strony Radomniaka były dośrodkowania w pole karne, które jednak nie znajdowały adresata. Jeżeli chodzi o nasze szanse to dwukrotnie Grzesiek znalazł się w bardzo dobrej sytuacji jednak raz ucieła mu zbyt daleko wypuszczona piłka, a w drugim przypadku obronił bramkarz, któremu zresztą gospodarze mieli w tym meczu wiele do zawdzięczenia. Tak dobrnęliśmy do 93 minuty meczu. Gospodarze wykonywali rzut rożny, po dośrodkowaniu piłkę głową uderzył obrońca gospodarzy, a Szeląg ją złapał na linii bramkowej. Wydawałoby się ot zwykła sytuacja, ostatnia szansa bramkowa, ale cóż to przy linii bocznej sędzia asystent macha chorągiewką niczym zawiadowca na stacji w Drygałach. "Cóż się stało?" pyta główny. I cóż się okazuje: bohaterski sędzia boczny Pan Wira dostrzegł, że piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Dostrzegł to chociaż fizycznie nie miał prawa dostrzec, no chyba, że ma w oczach aparat Rentgena. Na nic zdały się nasze rozpaczliwe protesty, zaowocowało to tylko żółtymi kartkami. Drugą bramkę straciliśmy tak mimochodem roztrzęsieni tym co się stało. Ostatni raz pozwoliłem sobie na krytykę sędziów parę lat temu przy okazji przegranego meczu w Ramsowie teraz też muszę coś napisać. Mecz w Radomnie trójka sędziowska prowadziła wzorowo, ale to co zrobił w 93 minucie Pan Wira to chamstwo. Kierownik drużyny z Radomna, który stał tuż za Panem Wirą przyznał, że absolutnie nie miał on prawa widzieć piłki. Okazuje się jednak, że chęć zrobienia z siebie bohatera jest silniejsza niż poczucie sprawiedliwości, które powinno charakteryzować sędziego. Kolegów z innych drużyn ostrzegamy przed tym Panem, bo pomimo, że jest dobrym sędzią to ma zadatki na bohatera. Kolejny mecz zagramy już w środę 26 sierpnia o 17,30 na stadionie w Gietrzwałdzie. Naszym przeciwnikiem będzie lider rozgrywek Start Nidzica.